Archiwum

Wołąsewicza

 

www.wolasewicz.com

piotr@wolasewicz.com

 

Inne publikacje i artykuły związane z naszymi rodzinami

 

„Spotkanie z zabytkami”, lipiec 1998 Akcja dwory: Na leśnej polanie, Katarzyna i Jerzy Samusikowie s.24

 

Na południowym krańcu Puszczy Białowieskiej tuż przy granicy z Białorusią znajdują się znajduje się obszerna polana. Kiedy dotrzemy do niej piaszczystą, leśną drogą, dochodzącą do żwirowego gościńca łączącego Starzynę z Wojnówką dojrzymy stojący niemal na środku, przysłonięty nieco przez kilka brzóz i świerków drewniany dwór. Na podstawie położenia i wyglądu budynku może było by sądzić, że jest duża, zbudowana może trochę na wyrost do miejscowych potrzeb, leśniczówka. Bo i rzeczywiście trudno wymarzyć sobie lepsze miejsce na tego typu siedzibę, zresztą stał tutaj niegdyś dom leśniczego zawiadującego lasami wchodzącymi w skład majątku Wojnówka należącego do rodziny Wołyńcewiczów.

Prawdopodobnie w 1886 r. zaczęto rozbudowę rozbudowywać leśniczówkę, a być może od podstaw budować w jej pobliżu nowy dwór. Zajął się tym Samuel Bernard Wołyńcewicz, właściciel majątku Laski pod Warszawą, chcąc postawić dom dla swojej matki. Mieszkała ona wówczas w Wojnówce z młodszym synem Anatolem i jego żoną Matyldą, byłą kasjerką w słynnej warszawskiej restauracji „Ziemiańska”. Odmienne zainteresowania i nawyki, które wyniosły ze swoich domów obie panie na Wojnówce,były przyczyną wzajemnej niechęci, uniemożliwiającej mieszkanie pod jednym dachem. W czasie, gdy trwała budowa dworu dla „Starszej Pani Wojnowskiej”, Samuel Bernard Wołyńcewicz, ożeniony z Antoniną z Podgórskich, sprzedał swoje dobra w Laskach i przeniósł się na Polesie., by wziąć w dzierżawę majątek Liniewicze, leżący w pobliżu Kamieńca Litewskiego. Był on wtedy własnością rodziny Nielubowiczów,  z której wywodzili się znani lekarze z profesorskimi tytułami. W 1901 r. dwór w Jodłówce był gotowy i miejsce niepozornej leśniczówki zajęła szlachecka rezydencja. Jej nazwa wzięła się od okolicznych lasów, w których przeważały jodły, ale zaczęto używać jej dopiero w drugiej dekadzie obecnego stulecia.

W 1915 r. Samuel Wołyńcewicz wraz z rodziną udał się jako „bieżeniec” w głąb Rosji, by w Rostowie nad Donem przeżyć bolszewicką rewolucję i doczekać zakończenia pierwszej wojny światowej. Kiedy w 1919 r. wrócił do Liniewicz, zastał tam tylko zgliszcza i popioły. Przyjechał, więc do Jodłówki i zamieszkał wraz z żoną i sześciorgiem dzieci we dworze, który budował dla swojej matki. Dokończył wznoszenie budynków gospodarczych, które od strony wschodniej i południowej ograniczały dworski dziedziniec, podczas gdy jego pierzeję północną stanowiły zbudowane wcześniej dwa czworaki. Obok sadu, założonego po stronie zachodniej dworu, powstał park a w nim dość duży staw przeznaczony do hodowli ryb oraz lodownia, sernica i pasieka licząca 60 uli. Ta ostatnia stała się oczkiem w głowie córki Heleny, która jako jedyna spośród licznego rodzeństwa nie założyła rodziny i pozostała z rodzicami w Jodłówece.

W latach międzywojennych dwór na leśnej polanie tętnił życiem. Wprawdzie dzieci Antoniny i Samuela rozpierzchły się –z wyjątkiem Heleny -po świecie, ale każde wakacje zjeżdżały do rodzinnego gniazda z coraz większą liczbą wnucząt. Latem zjawiali się letnicy z Warszawy, ceniący sobie piękne jodłowskie lasy, wspaniałą atmosferę dworu i jego niepospolitą kuchnię. Okoliczna ludność również nie stroniła od dworu. Nie było dnia, aby zajmująca się zielarstwem pani Antonina nie udzieliła komuś pomocy. Do Heleny natomiast przychodziły dzieci na bezpłatne lekcje prowadzone według programu pierwszych klas szkoły powszechnej. A w maju wieczorem zbierały się we dworze wiejskie kobiety, by-bez względu na to, czy wyznawały prawosławie, czy były katoliczkami-śpiewać litanie do Matki Bożej przy fortepianowym akompaniamencie „pani Jodłowskiej”. W 1933 r. Samuel Wołyńcewicz podzielił cały majątek na części i oficjalnie, z udziałem notariusza sprzedał go swoim córkom i synom. Dzięki temu nie podlegał on później reformie rolnej; dwór z zabudowaniami gospodarczymi, ogrodem sadem i parkiem otrzymała Helena. Jesienią 1939 r. zjawili się w Jodłówce żołnierze Armii Czerwonej. Wypędzili z niej właścicieli, wycieli hektar sadu owocowego i duży fragment parku, zniszczyli budynki gospodarcze. Kiedy przyszli Niemcy, kontynuowali zaczętą przez Rosjan dewastację. W czasie wojny zginął starszy z dwóch synów Samuela, Karol oficer Wojska Polskiego, rozstrzelany przez Rosjan w Katyniu. Nie żyła już wówczas najstarsza córka, Kazimiera  Mroczkowska, zmarła w 1935 r.

Po zakończeniu wojny majątek został rozparcelowany, chociaż w 1946 udało się Stanisławowi Trzaskowskiemu, mężowi Jadwigi- najmłodszej córki Wołyńcewiczów, uzyskać oficjalne potwierdzenie ówczesnego urzędu ziemskiego, że Jodłówka nie podlega wywłaszczeniu. Nikt jednak na to nie zwracał uwagi: las i park otrzymało nadleśnictwo Bielsk Podlaski, resztę wraz z zabudowaniami – Wojsko Ochrony Pogranicza. Żołnierze WOP nie byli lepsi od bolszewików. Wprawdzie nie rozebrali dworu, jak to zrobili z jednym czworaków i resztkami budynków gospodarczych, ale nie umiejętnym remontem doprowadzili go żałosnego stanu. Zryli też wokół ziemię, kopiąc ćwiczebne rowy i transzeje.

W latach 1954-1968 we dworze znalazła się szkoła i być może dzięki temu nie zniknął on całkowicie. Parku natomiast nie oszczędzono: wycięto najstarsze drzewa, ocalałe z pożogi wojennej.

W 1957 r. udało się uzyskać na piśmie decyzję wojewody białostockiego nakazującą zwrócenie dworu Helenie Wołyńcewicz, a lasu Jadwidze Trzaskowskiej. Dzięki temu można było podpisać umowę z Kuratorium Oświaty na wynajęcie budynku dworskiego na cele szkolne i ustalić wysokość czynszu, który wpłacany był właścicielom dworu do końca zajmowania go przez szkołę. Było to bardzo istotne, bowiem sam fakt, że instytucja państwowa płaci czynsz osobie prywatnej, uchronił później jej własność przed zakusami powiatowych władz partyjnych. Samuel Bernard Wołyńcewicz zmarł w lipcu 1948 r. z dala od Jodłówki , jego żona Antonina wiele lat przed nim-w maju 1936 r. Ich wspólny grób znajduje się w lesie, nieopodal dworu, tuż przy drodze prowadzącej do Starzyny. Kryje on jednak szczątki Antoniny, która za życia przekazała, aby ją tutaj po śmierci pochować. Prochy jej męża spoczywają na cmentarzu w Skarżysku. W pobliżu grobu Wołyńcewiczów stała przed wojną drewniana kaplica, zbudowana ze składek okolicznych mieszkańców, w której raz na dwa tygodnie odprawiane były nabożeństwa. Otaczały ją niezwykle urodziwe brzozy, tworząc namiastkę „świętego gaju”. Nic, więc dziwnego, że pobożna pani Antonina chciała tu znaleźć ostateczne schronienie. Tymczasem w 1939 r. sowieccy żołnierze rozebrali kaplicę, pod topór poszły dorodne brzozy i grób znalazł się w zwykły lesie. Potem jak na ironię losu, w jego najbliższym sąsiedztwie wzniesiono pomnik upamiętniający lejtnanta Armii Czerwonej., Który gdzieś w tej okolicy zginął podczas walk z Niemcami. W 1963 zmarła Helena i zgodnie z jej życzeniem Jodłówka przeszła na własność pozostałych trzech sióstr. Dla uproszczenia formalności spadkowych cały jej majątek zapisano na Zenona Krogulca, męża Marii z domu Mroczkowskiej. Kiedy 1968 r. szkoła przeniosła się do Starzyny, udało się Zenonowi Krogulcowi odzyskać rodową własność Wołyńcewiczów. Chciał z pewnością przewrócić jej dawną świetność, ale w owych czasach nie było to rzeczą łatwą

Obecnie dwór nie pełni już funkcji ziemiańskiej rezydencji. Jest to raczej dom letniskowy, niezbyt intensywnie użytkowany. Korzystają teraz z niego trzy osoby, mieszkające stale w Warszawie: Małgorzata Bargiełowska –córka Zenona Krogulca, Ryszard Leja –syn Marii,trzeciej z sióstr Wołyńcewiczówien oraz Bogna Łazęcka –wnuczka Jadwigi Trzaskowskiej. I ją najczęściej, bez względu na porę roku, można w Jodłówce zastać.

 

 

Katarzyna i Jerzy Samusikowie

 

Strona główna